27 stycznia 2011 r. odbyło się IX Czwartkowe Spotkanie Muzealne poświecone 66 rocznicy wkroczenia do Olesna Armii Czerwonej. W pamiętnym styczniu 1945 r. nastały dni, w których umierało nasze miasto… Wobec zbliżającego się frontu radzieckiego dwie prowincje śląskie – Górny i Dolny Śląsk – znalazły się w bezpośrednim zagrożeniu po 19 stycznia 1945 r. Mieszkańcy Olesna, w którym utworzono batalion Volkssturmu, na wieść o zbliżających się wojskach sowieckich zaczęli opuszczać swoje miasto. Część oleśnian uciekła do okolicznych wiosek. Inni podążyli w kierunku zachodnim. 16 stycznia miasto opuścili proboszcz Paweł Foik i pastor Gotthard Halm. W następnym dniu, 17 stycznia, wycofali się z Olesna żołnierze z 68 i 712 Dywizji Piechoty i niedobitki 246 Pułku Piechoty z 4 Armii Pancernej. Oddziały te w dniach 18 i 19 stycznia 1945 r. zaminowały drogi i wysadziły wiadukty kolejowe na trasie Kluczbork-Lubliniec.
Z Górnego Śląska wyjazd koleją możliwy był tylko przez kilka dni. Po opanowaniu Brzegu przez Rosjan przerwano połączenia kolejowe. Szacunkowo podaje się liczbę 1,6 miliona ewakuowanych z 4,7 milionów mieszkańców. Ewakuacja została nie tylko za późno ogłoszona, ale i źle zaplanowana. Drogami ciągnęły nieprzebrane sznury chłopskich wozów zaprzężonych w konie lub krowy, obok ręcznych wózków czy saneczek z tobołkami, straszliwy był widok wyniszczonych i zmarniałych ludzi, którzy ze swoim mieniem musieli opuścić ziemie ojców. Ostra zima, zamarzające dzieci, niepewność jutra, strach, bombardowania… Dobitnie oddają ten exodus ludności Górnego Śląska słowa pewnego kapłana: „Jakże straszny nastał Sąd Boży nad narodem, którego rząd odrzucił Boga i jego prawa”.
Oddziały prawego skrzydła I Frontu Ukraińskiego zaczęły przekraczać granicę Śląska 19 stycznia 1945 r. Oddziały 5 Armii Pancernej Gwardii wojsk I Frontu Ukraińskiego zajęły ziemię oleską. Wojsko sowieckie pozostało w niemiłej pamięci wielu mieszkańców tych ziem ze względu na sposób traktowania ludności cywilnej: mordy, grabieże, nagminne gwałty na kobietach, podpalenia. Zdobywany w walce z Niemcami obszar Górnego Śląska Armia Czerwona traktowała jako integralną część hitlerowskiej Rzeszy, a zastaną ludność jako Niemców. Tymi poczynaniami niepowetowaną krzywdę uczyniono rodzinom niegdyś aktywnie uczestniczącym w agitacji propolskiej. Internowano mężczyzn w wieku od 17 do 50 lat, deportując ich do obozów pracy w głąb ZSRR.
Nie o takim wyzwoleniu marzyli działacze plebiscytowi i powstańcy mieszkający na Górnym Śląsku. Po przejściu frontu szczególnie dawały się we znaki rabunki szabrowników zza przedwojennej granicy, którzy zabierali wszystko – od inwentarza żywego po narzędzia rolnicze. Przepadał dorobek pokoleniowy. Kradzieży dokonywali także miejscowi. Obowiązywała nienawiść do Niemców, której symbolem była odezwa Ilji Erenburga „Zabij” z wezwaniem: „Dzień, w którym nie zabiłeś przynajmniej jednego Niemca jest dniem straconym”. Historycy od dłuższego czasu usiłują odpowiedzieć na pytanie, czy Sowieci mordowali na rozkaz, czy też ich działania były spontaniczne. Ustalono, że wprawdzie formalnego rozkazu nie wydano, ale część kadry oficerskiej przymykała oko na tego typu działania. . Niektórzy z tych, którym udało się ocaleć, wspominają, że byli też dobrzy czerwonoarmiści. Dzielili się ze Ślązakami żywnością, bronili kobiet przed gwałtami ze strony pobratymców i przed szabrownikami..
Bezwzględna była walka komunistycznej administracji z tym co niemieckie, totalny zakaz mowy, karanie za posiadanie literatury w j. niemieckim, konfiskata i palenie na stosach niemieckich książek, celowe niszczenie pamiątek rodzinnych, dewastacja grobów z niemieckimi inskrypcjami, pomników ofiar I wojny. Trzeba jednak uświadomić sobie, że te poczynania były reakcją na eliminowanie polskich napisów przez nazistów pod koniec lat 30. XX i formą zemsty ofiar wieloletniej okupacji hitlerowskiej. To, co działo się tutaj w 1945 r. i w kolejnych latach, było skutkiem doznanych okrucieństw ze strony hitlerowskich Niemiec. Wszystkich mieszkańców Górnego Śląska poddano procesowi weryfikacji narodowościowej. Przywódcy wielkiej trójki na konferencji poczdamskiej 2 sierpnia 1945 r. zadecydowali o przesiedleniu ludności niemieckiej i uznawanej za niemiecką. W imię „nowego ładu” w latach 1946-1948 przystąpiono do akcji przesiedlenia za granicę zachodnią osób uznanych za Niemców. Miała także wtedy miejsce okresowa odyseja repatriacyjna. Obie akcje krzywdziły setki tysięcy ludzi oderwanych brutalnie od stron rodzinnych, swoich obyczajów, domów, mogił. Poszkodowanymi byli zarówno wypędzeni Niemcy, jak i przesiedleni z kresów wschodnich Polacy przybyli na Śląsk. Spustoszeń w psychice tych ludzi nie jesteśmy w stanie zrozumieć ani nie sposób ich zmierzyć. Warto podkreślić, że wśród kierowanych do wyjazdu w głąb Niemiec byli także Ślązacy pielęgnujący polską świadomość narodową, bowiem w komisjach repolonizacyjnych zasiadali najczęściej przybysze z Polski centralnej nie mający orientacji w narodowościowej mapie regionu. Wiosną 1945 r. stopniowo powracali styczniowi uciekinierzy, tzw. “flichtlingi” – głównie kobiety i dzieci. Tymczasem domy niektórych z nich były albo zniszczone, albo zasiedlone przez innych tułaczy – ludność zabużańską i osadników z Polski centralnej. Często ciężko doświadczeni, bez środków do życia musieli stawić czoło wielu nowym wyzwaniom – trwającej „rewolucji” narodowościowej i społecznej. Zakaz przebywania na tym terenie osobom narodowości niemieckiej, weryfikacja oraz przybycie licznej ludności napływowej z najliczniejszą grupą repatriantów doprowadziło do zderzenia poziomów cywilizacyjnych i kulturowych rdzennej ludności śląskiej i nowo przybyłych. Efektem tego była dyskryminacja pierwszej grupy, która po doświadczeniach utraty swojej małej ojczyzny bardzo wolno adaptowała się do nowych, powojennych warunków. Rok 1945 był rokiem zwrotnym w dziejach tej ziemi, końcem znajdującego się w granicach niemieckich Rosenberg, a początkiem polskiego Olesna.
O tym, jak wyglądało „wyzwolenie” Olesna można dowiedzieć się z zachowanych zapisków ks. Hugona Jendrzejczyka, który pozostał w mieście, służył pomocą mieszkańcom, zwoził ciała pomordowanych i grzebał je w zbiorowych mogiłach. Jego spisane wspomnienia są cennym źródłem wiedzy o tych tragicznych dniach. Pamiętnik ks. Jendrzejczyka zainspirował nauczyciela historii w Zespole Szkół Zawodowych Andrzeja Sudera i jego uczniów do opracowania materiału na temat tego dramatycznego dla naszego miasta okresu. W czasie czwartkowego spotkania muzealnego A. Suder wygłosił bardzo interesujący wykład, posiłkując się pokazem multimedialnym. Zebrane przez prelegenta informacje wymagały żmudnej i czasochłonnej pracy. Literatury na ten temat jest niewiele. Wystąpienie swoje A. Suder oparł na spisanych i nagranych relacjach, wspomnieniach świadków tamtych dni. Pożądanym byłoby opublikowanie tego interesującego referatu. Uczniowie ZSZ w Oleśnie: Michał Zieliński, Łukasz Wieczorek, Martin Reinert pod kierunkiem swojego nauczyciela Andrzeja Sudera przygotowali film dokumentujący pamiętny styczeń 1945 r. w Oleśnie. Kopie filmu przekazano Muzeum w Oleśnie. Na spotkanie przybyło bardzo wielu zainteresowanych tematem, toteż odbyło się ono w dużej sali MDK wypełnionej po brzegi. Zaproszenie przyjęli między innymi: Burmistrz Olesna Sylwester Lewicki, przedstawiciele Rady Miejskiej: Gabriela Jokiel, Krzysztof Baron, Sekretarz Gminy Bożena Matusiak, prałat Zbigniew Donarski, Naczelnik Wydziału Edukacji przy Starostwie Powiatowym Renata Płaczek-Zielonka, dyrektor Oleskiej Biblioteki Publicznej Halina Szklanna, dyrektor MDK Ernest Hober, były przewodniczący TSKN Bernhard Smolarek, inspektor Sanepidu Jolanta Bala, dyrektor ZSZ Horst Chwałek, dyrektor PG nr 1 Janusz Wojczyszyn, dyrektor ZSD Jerzy Jeziorowski, przewodnicząca Związku Emerytów i Rencistów Krystyna Polak, komendantka szczepu ”Feniks” ZHP phm. Ewa Bebłot, przedstawiciele lokalnych mediów.
Ewa Cichoń