OLESKIE LEGENDY cz.4.

W górnej strefie obrazu św. Anna Samotrzeć, w dolnej fundator Szymon Foit

W górnej strefie obrazu św. Anna Samotrzeć, w dolnej fundator Szymon Foit

 

OPOWIEŚCI ŚWIĘTOANIEŃSKIE

Wiele o doznanych łaskach i cudach mogłyby nam opowiedzieć wiszące niegdyś w prezbiterium 22 srebrne tablice wotywne. Ponoć w oleskim sanktuarium miał znajdować się kamień z odciskami stóp św. Sebastiana , którego kult upamiętnia obchodzony w tym kościele odpust śś. Fabiana i Sebastiana. W przejściu kościoła zachował się jeden obraz z fundacji Szymona Foita, mieszczanina oleskiego uratowanego od śmierci z bagnistego trzęsawiska. Wspomina o tym oleski dziejopis- Józef Lompa:
„Na jednym obrazie w jednej kaplicy tegoż za czasem rozprzestrzenionego kościoła klęczy mąż w ubiorze starożytnym, obok niego stoi koń, z jednej strony kościół św. Anny, naprzeciw widok Olesna, jak wtedy wyglądało. Mąż ten wystawia się konno w obszerne bagno i nie mający już nadziei ratunku, modlił się i polecał pod opiekę św. Anny i został uratowany”

Leśną drogą jedzie wóz z cudownie uratowaną przez św. Annę dziewczynką z Jastrzygowic

Leśną droga jedzie wóz z cudownie uratowaną przez św. Annę dziewczynką z Jastrzygowic

Umiejscowiony w prezbiterium obraz namalowany przez związanego z ziemią oleską ks. dr. Konrada Freiera, wieloletniego kaznodzieję podczas mszy św. w języku niemieckim na odpuście św. Anny, przedstawia zaprzęg jadący leśnym duktem w kierunku kościoła św. Anny. Wozem powozi mężczyzna, przy którym siedzi mała dziewczynka. Wydarzenie namalowane na obrazie związane jest z cudownym uzdrowieniem pewnej dziewczynki z Jastrzygowic. Zostało ono zanotowane przez autora obrazu, któremu babcia w dzieciństwie opowiedziała ową historię.
Latem około 1850 roku córka pewnego gospodarza z Jastrzygowic ciężko zachorowała. Kiedy już nikt nie mógł jej pomóc, zrozpaczony gospodarz otulił córkę w gruby wełniany koc, przypiął konie do wozu i udał się do kościoła św. Anny modlić się o zdrowie swego umierającego dziecka. Drzwi kościoła były jednak zamknięte, więc pobożny ojciec klęcząc na progu przed drzwiami świątyni, przytulając córkę mocno do piersi, modlił się do świętej Anny o ratunek dla swego ukochanego dziecka. Po zakończeniu długiej błagalnej modlitwy, obmył twarz dziewczynki wodą deszczową, która stała w kamiennym zbiorniku pod rynną. Już w drodze powrotnej gospodarz zauważył, że córka jest coraz to żywsza. Kiedy zbliżyli się do domu, chora dziewczynka bez pomocy sama zeskoczyła z wozu. Widząc to, rodzice uwierzyli, że dokonał się „cud” – ich córeczka była zupełnie zdrowa.