Zapominany oleski artysta – malarz BRUNO CZELIŃSKI

 

prawnuczka CzelińskiegoPrawnuczka Brunona Czelińskiego – Beata Leszczyńska z mężem i córką

W Oleśnie, w okresie międzywojennym i po II wojnie światowej, Bruno Czeliński/Schelinski był wziętym artystą malarzem. Parał się głównie malarstwem olejnym, kopiował dzieła wielkich mistrzów, malował krajobrazy, kwiaty, portrety, sceny religijne i rodzajowe.  Jego realistyczne płótna i kartony niemal z fotograficzną dokładnością oddawały rzeczywistość. Od jego śmierci minęło 45 lat. Starsi mieszkańcy Olesna go pamiętają, młodzi nic o nim nie wiedzą. Toteż warto przypomnieć tę barwną i zasłużoną dla lokalnej kultury postać.

Pani Beata Leszczyńska, prawnuczka Brunona Czelińskiego,  odwiedziła oleskie muzeum. Mieszka obecnie w Niemczech, mówi doskonałą polszczyzną i szuka śladów swojego uzdolnionego dziadka.  Natrafiła na lapidarne informacje  o nim w książce Stuletnia jubilatka. Parafialna świątynia pw. Bożego Ciała w Oleśnie. Zadzwoniła do miejscowego muzeum, z którym nawiązała kontakt e-mailowy. Przyjechała do Olesna z mężem i córką.  Odnalazła w Archiwum Państwowym w Elblągu z siedzibą w  Malborku akt urodzenia  pradziadka i  kartę cyrkulacyjną jego drugiej żony Agnes.  Kopie tych materiałów wraz z  kopiami aktu zgonu B.  Czelińskiego i fotografii  pozostawiła naszej placówce. Jedenaście lat temu Beata Leszczyńska wraz z mężem i trzema córkami wyjechała na stałe do Niemiec. Tak to  wspomina: Od początku rozmawiamy w domu tylko w języku polskim, pomimo sprzeciwów i ogromnego nacisku z otoczenia (głównie nauczycieli ze szkoły). Dzieci były małe,  gdy wyjechaliśmy z Polski, a dla mnie od początku najważniejsze było i jest, by znały język polski w miarę możliwości jak najlepiej. I choć nadszedł moment, gdy mimochodem automatycznie momentami mówią po niemiecku i brakuje im czasem polskich słów, to jednak potrafią się bardzo dobrze porozumieć, co mnie ogromnie cieszy.
Po tylu latach nauczyliśmy się tam żyć, znaleźliśmy swoje miejsce, na swój sposób jesteśmy szczęśliwi, mamy pracę, znajomych, korzystamy z życia, zwiedzamy świat, ale nadal za Polską tęsknimy. Dzieci, choć więcej czasu mieszkają tu jak w Polsce, zawsze z płaczem wracają do Niemiec. Najmłodsza, która  była w oleskim muzeum, wciąż pyta dlaczego nie możemy tam mieszkać. Rozmyślam czasami, że mieszkam na  ziemiach  moich przodków, ale nie czuję się tam jak w domu…
Niegdyś w Oleśnie,  przy ul. Murki, w  małym domku mieszkał  malarz Bruno Kurt  Czeliński, który  urodził się w  Marienfeld  19 maja w  1891 r.  Do 1895 r. Marienfeld było samodzielną gminą wiejską, która w latach 1901/1904 została przyłączona do miasta Marienweder.  Marienweder  to obecny Kwidzyn w województwie pomorskim.  W księgach Adressbuch Stadt Marienwelder z 1909 r. widnieje Hermann Schelinski – ojciec Brunona, z zawodu zajmujący się polerowaniem wyrobów stolarskich. Matką Brunona była Paulina z domu  Sendatzki. Bruno Czeliński  miał dwóch braci i siostrę. Uczęszczał do Gimnazjum Królewskiego w Kwidzyniu.  Młody Bruno przybył do Olesna z grupą malarzy artystów z Wrocławia, którzy pokryli malowidłami plafony na sklepieniu kościoła pw. Bożego Ciała w Oleśnie, konsekrowanego w 1913r.  Bruno Czeliński  pozostał w Oleśnie, ponieważ podczas prac malarskich  w nowym kościele poznał pannę Helenę Freund, z którą się ożenił. W związku ze ślubem Czeliński zmienił wyznanie z ewangelickiego na katolickie. Chrzest katolicki przyjął w kościele Bożego Ciała. Jego ślub z Heleną Freund był pierwszym sakramentem małżeństwa udzielonym w nowo wybudowanym kościele. Po śmierci pierwszej żony Bruno Czeliński  ożenił się jeszcze dwukrotnie, z  Agnes, a później z  Anną z domu Grochula.  Była ona  ewangeliczką, ale Bruno nie chciał kolejny raz dokonać konwersji,  więc  pozostał przy katolicyzmie. Miał  czworo dzieci z dwóch pierwszych małżeństw.  Jeden z synów zginął w II  wojnie św., drugi syn i córka wyjechali po wojnie do Niemiec.
Najmłodsza córka z drugiego małżeństwa,  Ewa Kaczmarek, matka Waldemara  –  ojca Beaty Leszczyńskiej –  do końca życia mieszkała w Oleśnie i jest pochowana wraz ze swoim ojcem Brunonem Czelińskim na miejscowym cmentarzu komunalnym.  Jej syn  Waldemar  Kaczmarek pamięta dziadka Brunona, w którego domu spędził dzieciństwo. Waldemar Kaczmarek urodził się w Oleśnie, gdzie uczęszczał do szkoły podstawowej,  Zawodowej Szkoły  Rolniczej, a następnie ukończył Technikum Rachunkowości Rolnej. W szkole poznał dziewczynę z Lublińca, z którą się ożenił.   Oboje namiętnie grali w siatkówkę. Grupa dziewcząt z technikum w 1976 r. wywalczyła awans do finału Mistrzostw Polski, w którym zajęły 4 miejsce. Małżonkowie zamieszkali w Lublińcu. Waldemar Kaczmarek miał 12 lat gdy zmarł jego dziadek Bruno.  Wnuczek często służył mu za tłumacza, bowiem p. Bruno prawie nie posługiwał się  językiem polskim.  Znał  dobrze jedynie  dwa  zwroty  – cholera i  psia krew. Nieumiejętność posługiwania się j. polskim uniemożliwiła Czelińskiemu  wywieszenie tabliczki informującej o tym, że jest malarzem. W akcie urodzenia Brunona widnieje polskojęzyczne nazwisko Czelinske. Od 1938 r. zmieniono jego  nazwisko na  Schelinski. Po II wojnie światowej ponownie  zostało zmienione nazwisko Brunona  z Schelinski na Czeliński, które widnieje na jego    akcie zgonu.
Po II wojnie światowej proboszcz Józef  Niesłony polecił  Czelińskiemu  odnowienie malowideł sufitowych w kościele Bożego Ciała. Zadanie to artysta wykonał perfekcyjnie. Na prace restauracyjne w oleskich kościołach poświęcił 30 lat życia. W kościele św. Anny,  w kaplicy Podwyższenia Krzyża Świętego  niegdyś wisiał obraz Jezusa Cierpiącego,  namalowany przez Brunona  Czelińskiego. W latach 50. i 60. XX w.  w kruchcie kościoła parafialnego, w gablotach, znajdowały się kartony z namalowanymi przez niego postaciami  Chrystusa i Matki Bożej.  Malował setki obrazów olejnych. Ojciec Beaty Leszczyńskiej jest w posiadaniu czterech obrazów swojego dziadka Brunona.  Jeden z nich przedstawia  bukiet słoneczników w  wazonie, drugi profil Chrystusa, dwa pozostałe to pejzaże. Czeliński dekorował także motywami kwiatowymi wazony. Dwa takie wazony zachowały się w zbiorach jego wnuka. Waldemar Kaczmarek  wspomina   obraz dużych rozmiarów (2m x 2 m), przedstawiający  Jezusa i Maryję, który był  pracą mistrzowską Brunona Czelińskiego.  Obraz został podarowany p.  Rejwalt, pochodzącej z Wojciechowa.  Mieszkańcy Olesna i okolic zamawiali obrazy u Czelińskiego, które z pewnością nadal zdobią ściany niejednego mieszkania w Oleśnie. Ja również  posiadam jeden z  obrazów   Brunona  Czelińskiego, który przedstawia scenę udzielania prywatnej lekcji muzyki. Czeliński  pracował przy renowacji ołtarzy i figur oleskich kościołów. Jego prawnuczka Beata pamięta jak w dzieciństwie bawiła się złotkami, które służyły do pozłoty figur i ram. Ściany dworca kolejowego w Oleśnie były ozdobione malowidłami krasnali autorstwa Czelińskiego.  Tworzył na dużych kartonach dekoracje dla przedstawień szkolnych i przedszkolnych.  Malował także stroje dzieci przeznaczone na bale przebierańców. Swojemu wnukowi Waldemarowi  na ubraniu  namalował motywy indiańskie.  Beata Leszczyńska twierdzi, że jej pradziadek malował wszystko, na wszystkim i dla wszystkich.
Podczas wspomnianych wyżej  renowacji jedna z figur upadła Czelińskiemu  na nogę,  powodując rozległą,  otwartą ranę, która długo nie chciała  się zagoić. Od tego czasu artysta miał problemy ze zdrowiem, wiele razy przebywał w szpitalu. Z relacji trzeciej żony Anny wynika, że  cierpiał na nowotwór jamy ustnej. Zmarł 31 lipca 1969 r. w Oleśnie. Spoczywa na miejscowym cmentarzu komunalnym.
Podarowany mu talent wspierał pracą i ciągle  go doskonalił. Obrazy Brunona Czelińskiego podobały się powszechnie, były dobre warsztatowo, przyjemne w oglądaniu, wywoływały pozytywne emocje. Artysta kompozycję obmyślał z wdziękiem, stosował tradycyjną technikę, najpierw tworząc rysunek, portem podmalówkę, na końcu staranne wykończenia cienkim pędzlem. Jego osoba i twórczość wrosła w oleski krajobraz, zapomniany,  sentymentalny, pokryty werniksem czasu. Warto go odkurzyć, przypomnieć i  odświeżyć.

Ewa Cichoń

untitled

Chrystus mąż boleści